Chciałbym przedstawić aspekt komfortu i użytkowania torowego z mojego punktu widzenia:
Zawsze lubiłem jeździć ostro, dynamicznie, a najlepiej w poślizgu. Zainteresowałem się wypadami na tor i właśnie z myślą o owych wypadach kupiłem M3 e46 (w sumie to był pretekst, gdyż od dawana je chciałem

). Po tych kilku latach uważam że faktycznie na dzień dobry jak ktoś się uczy jeździć w ten sposób to samochód lekko nie ma, ale dalej nie porównywałbym tego do katowania jakie prezentują dresy w starych beemkach. Jednak jak już człowiek załapie o co chodzi i nauczy się jeździć na pewnym poziomie to samochód na tym nie cierpi. Oczywiście jazda torowa wpływa na samochód negatywnie na sposoby jakie nie robi tego jazda drogowa, ale z drugiej strony też nie szkodzi mu w tych aspektach w których robi to jazda drogowa. Jeden z przykładów to silnik. Na torze będzie kręcony często, długo i wysoko, ale na drodze mamy z drugiej strony dużo więcej zimnych startów. Ciężko powiedzieć co go bardziej zużywa

Podobnie z zawieszeniem, skrzynią itd. Jedynie tarcze, klocki i opony się szybciej zużywają ale to są zwykłe elementy eksploatacyjne.
Moje M3 ostatni rok z przymusu stało w garażu. Jeździłem dupowozami, głównie Volvo C30 T5 (powiedzmy że porównywalne z 330i). Bardzo mi brakowało toru i raz na jakiś czas chciałem pojeździć szybciej po zakrętach, czy się trochę powygłupiać. Oczywiście nieporównywalnie mniej "agresywnie" niż po torze, ale jednak. Mimo że nie wymagałem nawet połowy tego co bez problemu dawało mi M3 to nie dość że nie byłem w stanie tego wycisnąć z owych samochodów (moc nie ma tutaj żadnego znaczenia) to na dodatek ewidentnie czułem że się męczą i dawałem sobie spokój.
Wsiadłem do M3. Mam twardsze zawieszenie niż seryjnie, ale nigdy mi nie przeszkadzało, chyba że miałem założone semislicki (ścianki wzmacnianie stalą), ale nawet wówczas nie widziałem większego problemu. Wsiadam na owych semislickach i na początku komfort w ogóle nie istniał. Twardo, głośno, niewygodnie, a na krzywej drodze zwyczajnie mnie wytrzęsło. Jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało. Frajda z jazdy kompletnie wynagradzała owy brak komfortu. Mimo iż jechałem tym samochodem wielokrotnie ostrzej niż tymi wszystkimi dupowozami nie miałem wrażenia żeby samochód się jakkolwiek męczył, był w swoim żywiole, od tego jest. Tak samo czuję się na torze. Jak się wkręcę tworzę z tym samochodem jedność i daje mi to niesamowitą frajdę. Do tego zaznaczam iż jazda po torze, na czas to nie jest upalanie gdzie samochodem się szarpie i go katuje, a polega na płynności i precyzji. Na utrzymywaniu się na tej subtelnej granicy poślizgu gdzie koła się już lekko uślizgują, ale tylko minimalnie i nie więcej.
Zmieniłem koła na normalne i pojeździłem trochę po Warszawie. Przy C30 w M3 komfort nie istnieje, ale jak przywykłem to był wystarczający. Przypomniały mi się też wszystkie mankamenty M3. W porównaniu do normalnych samochodów trzeba zwracać dużo większą uwagę na płynność wszystkiego aby samochód nie szarpał. Nie jest to nic trudnego, wymaga tylko trochę wprawy i zaraz się o tym zapomina, ale tak jednak jest.
Po raz kolejny doszedłem do wniosku że najchętniej jeździłbym tylko M3. Zawsze i wszędzie. Mogę jechać spokojnie, byle tym samochodem. Nie muszę się wygłupiać czy szaleć, wystarczy trochę bardziej dynamiczna jazda i mam banana na twarzy.
Nie jestem również w stanie do końca wyjaśnić na czym polega owy fenomen eMek. Można rzucać faktami, ale jak ktoś tego nie odczuł na własnej skórze to i tak nie zrozumie.