M Track Days by Pablo

Spotkania na torze i wszystko co sie z tym wiaze
mateush
Site Admin
Posty: 1246
Rejestracja: pt paź 06, 2006 18:53
Auto: 997TT
Lokalizacja: Warszawa

M Track Days by Pablo

Post autor: mateush » ndz lut 24, 2008 16:57

///MTrack Day 20/1/2008

Ciemność. Cholera, przecież chyba mam oczy otwarte. Co się dzieje? Dzwoni coś znowu.. i znowu, o w mordę to budzik. 5:15????? Jezuuuu nienawidzę Marosa! To on wymyślił zbiórkę o 6:30.
Nie wiem jak dotarłem na Shella, chyba spałem jadąc, ale nie jestem pierwszy. Jest już Os_, który od rana szpanuje nowymi ksenonami, Maros kupuje wyśmienite gumowe kanapki, czyli obiad niedzielny. Ja oczywiście mam banany. Po chwili nadjeżdża Idzik. Jesteśmy gotowi do wyjazdu.
Po drodze spotykamy jakieś M3 z CB radio, okazuje się że to nasz forumowy Drift-King kostek_ja.
Droga upływa spokojnie poza drobnym skokiem adrenaliny na obwodnicy Garwolina. Aha, Os_ zgubił kierunkowskaz .

Na miejscu okazuje się ze lotnisko w Ułężu jest całkowicie oblodzone co jest okazją do krótkich ślizgawek. Wyładowujemy pachołki, zespół ustawiaczy trasy, czyli Maros i Os_ wyrusza do pracy. Mi pozostaje jakże odpowiedzialne zadanie układania opon obok ustawionych pachołków.
Pojawia się mateush i Pawel, którzy tłumaczą spóźnienie stanem dróg od strony Radomia. Dobra, dobra, pewnie jechali jak baby. Zjawia się także 69, czyli Grzesiek w zielonej e46, o dość ciekawej historii. Szacunek dla niego, wyjechał z domu o godzinie 3.00!

Godz. 9.30. Trasa ustawiona, jesteśmy gotowi do jazd. Najpierw tradycyjne jazdy zapoznawcze. Trasa zapowiada się super. Będzie szybko.

Zaczyna Maros. Jak zwykle spięty na wynik. Jeździmy parami, druga osoba w bezpiecznej odległości, bez pomiaru czasu. Tzn. jeździmy po trzy auta bo z każdym jedzie Os_. Ma zapał chłopak. Jego auto wydaje się być niezniszczalne.
Jadę jako drugi, po Marosie. Nie lubię jazdy na czas na mokrym, idzie mi niezbyt dobrze, cały czas się ślizgam. Trzeba potrenować jazdę po śliskim.
Później kolejni zawodnicy. Wszyscy chwalą trasę jako fajnie różnorodną, z trudnymi zakrętami ale także z długimi prostymi gdzie można przycisnąć. Trasa najlepsza z dotychczasowych i o niebo lepsza od tego co ustawia Wróbel.
Kolejne przejazdy upływają bez przygód aż do momentu gdy 69 (Grzesiek) wypada ślizgiem na prostą startową, odbija go w drugą stronę i z dużą prędkością wpada w pole. Pachnie dachem. Na szczęście udaje się auto opanować i kończy się bez strat. Publiczność szaleje.
Dalsze przejazdy odbywają według ustalonej kolejności, panuje względny porządek, chyba nikt nie odczuwa niedosytu spowodowanego małą ilością przejazdów. No, może poza Os_em, który nadal jeździ za każdym zawodnikiem.

Godz.11.00-11.30. Pojawia się Cube-k i Gizmuf w czarnych M5. Nie lubią chłopaki wstawać rano. Jak zwykle pojawiają się z dziewczynami. Innymi niż ostatnio. I przedostatnio też. Nikt nie jest zdziwiony. Aha, Os_ jeździ także za nimi.

Pogoda dopisuje, ciepło nie jest ale nie pada, da się wytrzymać. Jako że przypadła mi rola mierzenia czasów, więc powoli zamieniam się w dziadka-tagheuera. Hmm, ze trzy razy się zagapiłem i za późno wyłączyłem stoper na mecie. Sorry chłopaki .

Dzień upływa na jeździe i rozmowach w fajnej atmosferze. Z każdym startem wszyscy poprawiają czasy, humory dopisują. Forumowy fotograf Szczep szaleje z gigantycznym obiektywem robiąc jak zwykle świetne zdjęcia wszystkim uczestnikom. Będą dostępne w galerii tam gdzie zwykle.
Poza drobnym incydentem z szalonym kierowcą Audi, który wtargnął na lotnisko, obywa się bez przygód. Oczywiście Os_ pojechał także za nim.

Tym razem nie stwierdzono obecności dzików.

Pod koniec dnia pierwsi uczestnicy powoli zaczynają wyjeżdżać do domu.

O zmroku zbieramy pachołki, usuwamy opony z trasy i wyruszamy w drogę powrotną. Os_ za nami nie jedzie tylko dlatego że wyjechał wcześniej. Jak zwykle ruch w stronę Warszawy olbrzymi. I tak jesteśmy w lepszej sytuacji niż 69 (Grzesiek), który do pokonania ma ok. 400km pod granice czeską.

Pierwszy MTrack Day w 2008 zakończony. Wyniki i czasy dostępne na forum. Było super. Kto nie był, niech żałuje. Do zobaczenia następnym razem, pewnie w lutym.

Czołem.

Pablo
www.mforum.com.pl
Zauważyłeś problem z forum? Napisz od mnie PW!

mateush
Site Admin
Posty: 1246
Rejestracja: pt paź 06, 2006 18:53
Auto: 997TT
Lokalizacja: Warszawa

Re: M Track Days by Pablo

Post autor: mateush » ndz lut 24, 2008 17:00

///Mtrack Day 23/02/2008

#$@%&&!!! Tak można podsumować pierwszą połowę dnia z mojej perspektywy. Jak nie ma prądu to nie jestem w stanie wyjechać samochodem z domu. Witamy w 21 wieku.

Kolejna wizyta na torze miała miejsce w Lublinie. Jak zwykle zbiórka dla jadących z Warszawy rano na Shellu. Reszta zawodników dojeżdża ze wszystkich stron Polski.

Pojawiam się na torze w Lublinie dopiero ok. 11.30. W związku z tym ominęła mnie jedna z głównych atrakcji tego dnia, czyli zapoznanie Bombla z Kostkiem. Żałuje, że tego nie widziałem ale najważniejsze, że w końcu do tego doszło. Teraz mogą pielęgnować swoją przyjaźń w realu.

Oprócz stałego składu, pojawili się nowi uczestnicy – Chudy w E46 i beemek w trochę pogniecionej E36. Był też Tygrysio, który z jakiegoś powodu jechał 250km do serwisu w Lublinie .

Grzesiek (69) zaprezentował się na nowych felgach, Bombel zaprezentował swoje nowe auto. Cebul nic nie zaprezentował.

Paweł pokazał, że nigdy nie odpuszcza i został idolem lubelskich licealistów. Robili sobie z nim zdjęcia co najmniej jakby był gwiazdą serialu „Na Wspólnej”.

Os_ tym razem nie jeździł za wszystkimi. Ale chciał.

Maros jak zwykle zrobił najlepszy czas i tym razem dostał pucharek. Rozleciał się. To znaczy pucharek się rozleciał a nie Maros, ani żadna część jego samochodu, a w szczególności zderzak.

Byli też Cube-K i Gizmuf. Przybyli z innymi dziewczynami niż przedostatnio. Ale z tymi samymi co ostatnio. Wszyscy byli w szoku. Publiczność zamarła w milczeniu. Chmury zasłoniły słońce. Wyraźnie się ochłodziło.

Scenariusz dnia był podobny jak w przypadku poprzednich wizyt w Lublinie. Dziadek TagHeuer mierzył czasy i przysypiał w swoim Subaru, zawodnicy pokonywali kolejne kółka z piskiem opon i przy aplauzie bardzo licznej widowni zapewniającej muzykę dyskotekową i raczącej się produktami branży browarniczej. Jednak nie wszystko wyglądało jak zawsze. Tym razem, w odróżnieniu od poprzednich MDayów większość uczestników wybrała jazdę bokiem. Czasy zeszły na drugi plan. Oczywiście poza uznanymi specjalistami od jazdy bokiem (wiadomo kto…), reszta ćwiczyła raczej pojedyncze zakręty ale w końcu chodzi o to żeby trenować a tor jest do tego najlepszym miejscem. Trzeba stwierdzić, że wszyscy robią wielkie postępy. Z każdym kolejnym okrążeniem rośnie szybkość pokonywania zakrętów oraz wychylenie pojazdów. Już niedługo będziemy mieć niezłą ekipę driftingową. Oczywiście od czasu do czasu ktoś uraczy pozostałych zawodników oraz publiczność efektownym wypadnięciem z toru, no ale nauka wymaga poświęceń.

I wszystko byłoby super gdyby nie setki opon porozstawianych po całym torze, które miały chronić trawę przed zniszczeniem (?). Nie znam niestety logiki stojącej za ustawieniem piramid z opon wokół toru ale jeżeli miały chronić trawę i pobocze to egzaminu nie zdały. Natomiast powodowały duży stres kolejnych zawodników, którzy w te opony wpadali.

Na szczęście obyło się bez zniszczeń. Nikt, powtarzam, NIKT, nic nie złamał ani nie urwał, a w szczególności Maros.

No coż, wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, więc około godziny 16, po krótkim „freestylu” wyruszamy w drogę powrotną. Ruch jest stosunkowo niewielki, więc po krótkiej jeździe, zgodnej z przepisami, dojeżdżamy do domów.

Podsumowując, miał to być w końcu Mtrack Day w scenerii zimowej, na śniegu. Jednak pogoda po raz kolejny postanowiła potraktować nas łagodnie i zapewniła scenerie niemal wiosenną. Bardzo udany dzień, z rekordową frekwencją, świetną zabawą, w miłym towarzystwie. Oby tak dalej. Do zobaczenia następnym razem.

Czasy dostępne na forum. Gratulacje dla najlepszych.

Ciao.

Pablo
www.mforum.com.pl
Zauważyłeś problem z forum? Napisz od mnie PW!

mateush
Site Admin
Posty: 1246
Rejestracja: pt paź 06, 2006 18:53
Auto: 997TT
Lokalizacja: Warszawa

Re: M Track Days by Pablo

Post autor: mateush » pn kwie 14, 2008 18:54

Trzecia relacja z MTrack Daya by Pablo.

///MTrack Day 13/04/2008

Na początek zagadka: po czym poznać uczestnika kwietniowego MTrack Daya?
Odpowiedź: po czerwonej od słońca gębie. Przynajniej mojej .
Oczywiście pogoda dopisała, było słonecznie i dość ciepło, mimo wiejącego dość silnego wiatru.

Na kolejny Mtrack Day przyszło nam czekać dłużej niż zwykle bo aż 7 tygodni. No cóż, dostępność torów w naszym kraju to pasjonujący temat ale obawiam się że nie starczyłoby miejsca na jego opisanie a i czytelnicy pewnie usnęliby po przeczytaniu pierwszej strony.

Tym razem spotkanie miłośników jazdy na czas odbyło się w nowej lokalizacji – na lotnisku w Modlinie. Trzeba zaznaczyć, że lotnisko jest czynne co zapewniało dodatkowe, dotychczas nie spotykane atrakcje. Dodam, że nie chodziło o przebiegające dziki.

Lista chętnych na kwietniowy Mtrack Day zapełniła się bardzo szybko, takiego zainteresowania chyba jeszcze nigdy nie było. Bodaj pierwszy raz kilka osób spotkało się z odmową organizatora. No cóż, sezon idzie, eMki wyjeżdżają z garaży. Na liście znalazło się ostatecznie 18 osób ale tylko 17 samochodów. Wiadomo, kostek_ja dzieli auto z kostek_tata_ja.

Po porannej zbiórce na Placu Bankowym uczestnicy w Warszawy szybko i płynnie, aczkolwiek jadąc zgodnie z przepisami, dotarli do Modlina. Trochę później docierają na miejsce zawodnicy z południa Polski.

Jak zwykle pojawiło się kilka nowych osób, w tym ten na którego wszyscy czekali. Do którego na przejażdżkę zapisywały się tłumy. O którym krążą już legendy. Zdjęcia jego samochodu powodują żywsze bicie serca u nastoletnich użytkowników pewnego forum ze zdjęciami samochodów egzotycznych. Jak powiedział Spike Lee: „Everybody wants to be like Mike”. Już wiemy, że nie chodziło mu o Michaela Jordana. Przewidział to, czego byliśmy świadkami. To on: ///Mike i jego e92. Wspaniała maszyna, niektórzy uczestnicy Mtrack Daya mieli okazje ją poprowadzić.

Na drugim biegunie technologicznym było przebudowane e36 zaprezentowane przez Bombla. Kubły, rollbar, brak tylnej kanapy to tylko część modyfikacji. Auto prowadzi się znakomicie i jest bardzo szybkie. Jednak ma chyba źle ustawioną zbieżność bo strasznie szybko opony się zdzierają.

Zwracały uwagę dwie piękne e34 M5. No cóż, Chris Bangle powinie sobie powiesić zdjęcie tego modelu obok komputera na którym projektuje nowe modele BMW. Może się opamięta. Jak wiadomo, samochody te maja już swoje lata, o czym pewnie nie po raz pierwszy przekonał się jeden z właścicieli – SyTy – amortyzator odmówił współpracy i w związku z tym auto nadawało się tylko do jazdy na wprost. Honoru modelu bronił Koki, który osiągał bardzo przyzwoite czasy. Byłyby pewnie lepsze gdyby nie woził w bagażniku drugiego e34 w częściach.

Jako, że teren lotniska jest bardzo rozległy więc i trasa nie była krótka. Jak zwykle ustawiona przez Os_a i Marosa do najłatwiejszych nie należała, była szybka i urozmaicona. Uczestnicy zostali podzieleni w pary i rozpoczęła się zacięta rywalizacja. Jeden przejazd trwał ok. 3 minuty, na trasie jednocześnie znajdowały się dwa samochody oraz okazjonalnie lądujący samolot. Na pewno było to urozmaicenie jakiego się nie spodziewaliśmy. Myślę, że piloci samolotów także nie spodziewali się, że na ich drodze lądowania zawsze będzie Os_.

Oprócz jazd na czas, normalni zawodnicy umilali sobie czas wyścigami na prostej. Natomiast Idzik zajmował się seryjnym niszczeniem opon. Myślę, że od niedzieli jest właścicielem jakiegoś rekordu w spaleniu nowych slicków. Chciałem niniejszym poinformować rodziców Idzika, że on urodził się w Radomiu .

Dzień upływał w miłej atmosferze, większość uczestników z każdym okrążeniem poprawiała czasy, chociaż jak zwykle nie były one najważniejsze. Przynajmniej nie dla wszystkich. Więcej luzu panie, panowie i Szczep!

Apropos Szczepa, nie wiadomo gdzie był przez większość dnia ale mam nadzieje, że będą z tego jakieś zdjęcia.

Był też Cebul. Na szyi miał aparat fotograficzny. Super.

Kostek nie driftował. Znowu zapomniał zabrać Focusa.

Paweł w ogóle zapomniał samochodu. Ale ponieważ nie było na torze publiczności wiec nic nie stracił ze swojej popularności wśród nastoletnich dziewcząt.

Tak jak poprzednio obyło się bez zniszczeń. Maros znowu nic nie połamał. Zresztą nigdy nic nie połamał. ///Mike tez nic nie zniszczył. Bo pojechał do domu zanim zdążył.

Rano po drodze na Plac Bankowy spotkałem Cube-ka. Niestety nie wiem czy jechał z dziewczyną.

Wczesnym popołudniem pierwsi, a później kolejni uczestnicy zaczynają opuszczać Modlin. Lotnisko powoli pustoszeje, do końca dnia zostaje garstka najtwardszych zawodników. Ok. 19.00 zbieramy pachołki, pakujemy się i także wyruszamy do domów. Kolejny, już jedenasty Mtrack Day za nami.

Podsumowując, świetne miejsce, dobra frekwencja, znakomita pogoda i urozmaicona trasa, Mam nadzieje, że na następny Mtrack Day nie będziemy musieli czekać aż 7 tygodni. Czasy dostępne na forum, zdjęcia jak zwykle w odpowiedniej galerii.

Aha, koszt taksówki z Warszawy do Modlina i z powrotem – 200PLN.

Do następnego razu.

Ciao

Pablo
www.mforum.com.pl
Zauważyłeś problem z forum? Napisz od mnie PW!

mateush
Site Admin
Posty: 1246
Rejestracja: pt paź 06, 2006 18:53
Auto: 997TT
Lokalizacja: Warszawa

Re: M Track Days by Pablo

Post autor: mateush » wt maja 27, 2008 22:45

///MTrack Day 22/05/2008

„Jestem jak dżin. Pojawiam się zawsze tam, gdzie ktoś otwiera flaszkę”. Napis na podkładce pod rejestracje na samochodzie Tygrysia mówi wiele. Niestety nie mówi tego kto, i jaką flaszkę otwierał tam gdzie udał się Tygrysio opuszczając w widowiskowy sposób trasę próby ustawionej w Modlinie. Ale po kolei…

Kolejne spotkanie ///MForum ponownie odbyło się na lotnisku w Modlinie. Tym razem teren udostępniony nam przez właścicieli lotniska był dużo większy niż poprzednio a i ruch samolotowy był nikły więc wszystko zapowiadało, że tym razem obejdzie się bez zakłóceń, lądujących samolotów i obcych samochodów na trasie przejazdu.

Chyba powoli tradycją staje się fakt, że lista startowa wypełnia się błyskawicznie i tak też było tym razem, cieszy fakt że stałymi bywalcami imprez organizowanych przez Mateusza stali się uczestnicy z różnych stron Polski, mający do pokonania dystans znacznie dłuższy niż mieszkańcy stolicy.

Tradycyjnie w przypadku wyjazdów do Modlina, zbiórka dla osób wyjeżdżających z Warszawy zorganizowana została na placu Bankowym o 9.00. Kilku uczestników, nie mogących się doczekać na MTD umówiło się nawet godzinę wcześniej niż wszyscy!!

Po szczęśliwej podróży dotarliśmy do Modlina i po minięciu bramy ze srogim strażnikiem zabraliśmy się do pracy. Ustawianiem trasy zajęli się oczywiście Maros i Os. Pozostali uczestnicy zajęli się zmienianiem kół w swoich maszynach, rozstawianiem namiotu lub jedzeniem i piciem. W międzyczasie pojawiła się reszta zawodników i po kilku okrążeniach zapoznawczych byliśmy gotowi do startu.

Kilka słów na temat trasy. Była szybka. Nawet momentami bardzo szybka. Jak wiadomo, teren taki jak lotnisko proponuje bardzo długie proste i tym razem zostały one w pełni wykorzystane. Wystarczy powiedzieć, że był zakręt, w który wchodziło się z prędkością ok. 150kmh. Trasa była sporo dłuższa niż poprzednio a mimo to, czasy uzyskiwane były istotnie krótsze, poniżej 3 minut.

Tradycyjnie wszyscy zostali podzieleni w pary i ruszyli do boju. Tym razem panował wzorowy wręcz porządek. Każdy zawodnik pilnował swojej kolejki, wszystko szło szybko i sprawnie. I tak było przez całą godzinę. W drugiej kolejce gdy na trasę wyjechał Tygrysio nadal nic nie zapowiadało jakichkolwiek komplikacji. Gdy minęło 5 minut od startu, uczestnicy zgromadzeni na starcie zaczęli wykazywać zainteresowanie losami zawodnika z północy a po kilku kolejnych minutach wyruszyli na jego poszukiwania. No cóż, długo by trzeba pisać, analizować, szukać przyczyn i rozmyślać nad potencjalnymi konsekwencjami wypadnięcia z trasy przez Tygrysia 50cm wcześniej lub później. Dość powiedzieć, że nic się nikomu nie stało a i jak się okazało uszkodzenia samochodu nie są zbyt poważne. Natomiast dół i góra ziemi, którą Tygrysio wybrał sobie za cel swojego ataku były naprawdę imponujące. Czegoś takiego nie mieliśmy jeszcze w pobliżu żadnej trasy na MTD.

Tak na marginesie - lotnisko w Modlinie ma pewnie obszar minimum 500 hektarów. Prawdopodobnie znajduje się na tym obszarze jedna dziura o głębokości około metra. Naprawdę, trafić w dziurę o wymiarach 1m x 1m na takim obszarze to nie lada wyczyn. Jak będę szukał kiedyś złota, ropy lub innego wartościowego złoża lub kruszcu to wiem do kogo zadzwonić. Wystarczy Tygrysio, Mka i kawałek trasy w polu. Sukces murowany.

Po chwilowej przerwie spowodowanej tym dramatycznym wydarzeniem wszystko wróciło do normy. Kolejni zawodnicy pokonywali trasę coraz szybciej, czas mijał na dyskusjach między uczestnikami a także pojawiającymi się od czasu do czasu gośćmi.

Maros nauczył się nowego słowa. Brzmi ono: klej. I nie chodzi tu oczywiście o klejenie zderzaka, którego przecież nigdy, powtarzam, nigdy, nie złamał ale o klejenie się opon do asfaltu. Klej, kleją, kleiły, sklejone, klejące, klei, nie klei itd…. To słowo zostało odmienione w Modlinie tyle razy i nabrało tylu znaczeń że prof. Bralczyk mógłby się wiele nauczyć.

SyTy przywiózł do Modlina piękne felgi marki Borbet, które prawie wszyscy użytkownicy forum polecali mu jako idealne na tor. Rzeczywiście były idealne i bardzo wytrzymałe. Nie zużyły się w ogóle. Pięknie się prezentowały leżąc cały dzień na trawie obok namiotu startowego. Nie da się ich założyć na M5.

Idzik podobno źle się czuł cały dzień. Trudno to skomentować. Żadnych symptomów choroby nie było widać. Palił gumę pięknie jak zawsze.

Koki miał smaczne tosty. Mniam.

W pewnym momencie na lotnisku pojawił się Focus. Już myśleliśmy, że ….ale nie, to jednak była Skoda Fabia.

Wkład Cebula w Mtrack Day był dokładnie taki sam jak poprzednio. To, że tym razem Cebul był nieobecny nie ma tu znaczenia

Tym razem ze zbioru zjawisk paranormalnych, które staja się powoli specjalnością Mtrack Dayów warto wspomnieć o biegającej sarnie, śmigłowcu własnej roboty lądującym na trasie oraz o poruczniku Colombo, który nas odwiedził w drodze z salonu solarium jadąc na pewno na jakąś ważną akcje. A może w pobliżu kręcili kolejny odcinek „Kryminalnych”.

Dzień upływał na zdrowej rywalizacji w miłej atmosferze, czas mijał i kolejni uczestnicy decydowali się na powrót do domów po tym wyczerpującym dniu. Około godziny 19, gdy sił do jazdy zabrakło nawet Marosowi, zbieramy pachołki, namiot i resztę dobytku ///Mforum i wyruszamy na zasłużony odpoczynek Kolejny MTD dobiegł końca.

Podsumowując, najlepszy czas jak zwykle osiągnął Maros. Pogoda dopisała, frekwencja także. Oczywiście nie obyło się bez ludzi bez wyobraźni wyjeżdżających zawodnikom na trasę przejazdu ale tym razem były to przypadki incydentalne. Tym razem nieproszeni goście byli dość skutecznie przeganiani przez organizatorów.
Teraz czeka nas nieco dłuższa przerwa, następny Mtrack Day planowany jest na początek lipca. Już nie mogę się doczekać.

Na koniec chwila refleksji. Proszę zamknąć oczy i wyobrazić sobie 17 osób stojących w napięciu jakieś 30 metrów od samochodów zaparkowanych w linii. 17 osób kurczowo trzymających kluczyki samochodowe w ręku. 17 osób w pełni skoncentrowanych na zadaniu, które zaraz maja wykonać. 17 osób dla których nie liczy się w tej chwili nic oprócz tego aby na sygnał dany przez sędziego dobiec jak najszybciej do samochodu, odpalić silnik i ruszyć z piskiem opon na spotkanie sławy i chwały czekającej za linią mety. Nie to nie wyścig LeMans w 1954 roku. Ani nie ten z 1963. To LeMans Modlin Edition 2008! Wydarzenie, które nie pozostawiło żadnego z uczestników obojętnym, a jego legendą będą żyły kolejne pokolenia uczestników Mtrack Dayów. Tak powstaje historia. Byliśmy jej świadkami i ją współtworzyliśmy. Już żaden MTD nie będzie taki sam. Już nic nikomu nie mamy do udowodnienia. Nasza misja się wypełniła.

Do zobaczenia następnym razem.

Ciao

Pablo
www.mforum.com.pl
Zauważyłeś problem z forum? Napisz od mnie PW!

mateush
Site Admin
Posty: 1246
Rejestracja: pt paź 06, 2006 18:53
Auto: 997TT
Lokalizacja: Warszawa

Re: M Track Days by Pablo

Post autor: mateush » pn lip 28, 2008 22:14

///MTrack Day 20/07/2008


Grill – według Wikipedii - palenisko na węgiel drzewny wyposażone w ruszt.
Często występuje w formie przenośnej, na nóżkach lub wózku. Budowane są także grille stałe, na zewnątrz budynków (np. w ogrodach) i w pomieszczeniach, np. restauracji. Urządzenie ma zazwyczaj postać ogniotrwałej (najczęściej metalowej) misy z osłoną wyposażoną w punkty mocowania rusztu. Grill może być wyposażony w daszek z kominem, podstawki do naczyń, itp. Grill używany jest w zasadzie do przyrządzania mięs i ryb, rzadziej np. do przygotowania pieczonych warzyw.

Tak, to proste i bardzo przydatne urządzenie, idealne na imprezy plenerowe takie jak Mtrack Day. Po miesiącach planowania, dyskutowania i rozmyślania, w końcu, po prawie półtora roku od pierwszego MTrack Daya wreszcie się pojawił. Naturalnie razem z zestawem ok. 3kg różnego rodzaju kiełbas. Za tę miłą dla uczestników niespodziankę w 100% odpowiada Pan Idzik (z wielkiej litery!). Brawo.

Kolejny, już trzynasty Mtrack Day odbył się na lotnisku w Ułężu. Lista startowa zapełniła się ponownie bardzo szybko, w tym także kilkoma nowymi uczestnikami. Jak zwykle na lotnisku mieliśmy zarezerwowany cały dzień.

Ułęż przywitał nas piękną pogodą. Po rozpakowaniu całego dobytku forum, uczestnicy podzielili się na trzy grupy.
Pierwsza grupa ruszyła ustawiać trasę.
Druga grupa zajęła się zmianą kół w swoich bolidach.
Trzecia grupa, w tym Cebul (znany także jako Marchewka lub Onion), niczym się nie zajęła.

Warto zaznaczyć, że za ustawienie trasy jak zwykle odpowiedzialni byli Maros oraz Os, który przyjechał pomóc mimo braku samochodu, który chwilowo stoi w warsztacie gdzie poddawany jest gruntownej przebudowie.

Mimo obaw, że trasa ustawiona będzie tak aby Maros mógł wykorzystać pełen potencjał kompresora – czyli dwie proste i dwa dohamowania – okazało się próba była bardzo ciekawa, techniczna i wbrew ostatnim trendom, wolniejsza niż zwykle. Po raz kolejny zespół ustawiający spisał się na medal, trasa była urozmaicona i długa. Wszyscy byli bardzo zadowoleni a pamiętać trzeba, że uczestnicy wraz z nabywanym doświadczeniem staja się coraz bardziej wymagający.

Po tradycyjnych dwóch przejazdach zapoznawczych, zawodnicy zostali podzieleni w pary i rozpoczęła się rywalizacja.

Wśród nowych uczestników Mtrack Daya na pewno zwrócił na siebie uwagę allcar i to zarówno dzięki swoim opowieściom z życia wziętym ale także pokazując, że nawet najłagodniejszy zakręt może być powodem do efektownego bączka. Wykonanego celowo lub nie.

Kolejne modyfikacje w swojej E36 zaprezentował Bombel. Chodzi oczywiście o liczne elementy z karbonu. A dokładniej mówiąc srarbonu.

SyTy i Koki dalej budują swoja przyjaźń na fundamentach M5 E34. Tym razem nie tylko razem wracali ale dodatkowo, żeby było taniej, SyTy postanowił holować Kokiego do Warszawy.

Tomekk jak zwykle przywiózł MTrackowego, najspokojniejszego na świecie psa. Szkoda, że nie przywiózł przejściówki do śruby zabezpieczającej felgi przed kradzieżą. Mając przejściówkę odkręciłby uszkodzone koło. Nie udało się tego zrobić za pomocą psa.

Maros jak zwykle nic nie złamał. W szczególności nic nie dolega żadnemu z nadkoli. Oczywiście zderzak też jest cały. Zawsze był.

Idzik nie spalił kompletu opon. Jestem w szoku. Nie mogę dojść do siebie.

Cebul był. Okazuje się, że jednak cos potrafi. Zapomniałem co.

Dzień upływał w atmosferze pikniku, jedynych emocji na mecie dostarczał Tomekk efektownie wpadając na metę tyłem lub bokiem, raz chyba nawet normalnie przodem. Za to emocji było pod dostatkiem pod namiotem zapewniającym jedyny w okolicy cień. Toczyła się tam nieustanna, brutalna walka o miejsca na krzesełkach. No cóż, krzesełek było mniej niż chętnych wiec trzeba było być czujnym. Aby stracić jakże cenne miejsce siedzące wystarczyła chwila nieuwagi.

Po kilku godzinach rywalizacji nadszedł czas na wspólny posiłek. Menu dostarczone przez Pana Idzika było różnorodne i zbilansowane, zapewniając jednocześnie rozkosze podniebienia nawet najbardziej wyrafinowanym konsumentom. Oprócz wykwintnego smaku zwracał uwagę także gustowny sposób w jaki posiłek został podany. Przez chwilę poczuliśmy się niemal jak na Lazurowym Wybrzeżu, w restauracji z widokiem na morze, obsługiwani przez najlepszych kelnerów. No cóż, właściciele samochodów marki premium oraz jej topowych sportowych modeli muszą zachowywać pewien poziom niezależnie od sytuacji w jakiej się znajdują. Bon apetit.

Po krótkiej sjeście uczestnicy powrócili do rywalizacji na trasie. Atmosfera pikniku udzieliła się wszystkim, w związku z tym każdy zaliczył mniejszą liczbę przejazdów niż zwykle, natomiast nie odbiło się to negatywnie na poziomie rywalizacji. Najlepszy czas zanotował Maros. Szczegóły dostępne na forum.

O determinacji i poświeceniu zawodników najlepiej świadczy fakt, że po raz pierwszy w historii Mtrack Dayów nie wszystkie samochody były w stanie wrócić o własnych siłach. Beemek i Tomekk wrócili na lawetach, Koki został sholowany do domu. Wygląda na to jednak, że uszkodzenia są na tyle drobne, że zapewne samochody będą w pełni sprawne już na następne spotkanie na torze.

Zdjęcia Szczepa, w tym specjalna sesja najładniejszej Mki w kraju, będą dostępne w galerii.

Podsumowując, szkoda, że w większości przypadków takie spotkania maja miejsce w okolicach dość odosobnionych gdyż mogłyby byś świetnym materiałem dla celów łamania stereotypów o użytkownikach bawarskiej marki. Świetna atmosfera i ciekawi ludzie w połączeniu z odrobiną sportowej rywalizacji to mieszanka, która wydaje się być idealnym przepisem na udany weekendowy dzień. Aż chciałoby się powiedzieć jak niegdyś komentatorzy radiowi - „szkoda że Państwo tego nie widzą”.
Dzięki dla wszystkich za kolejny już, udany wyjazd.

Następny Mtrack Day już niebawem, być może w nowej, dotychczas nie odwiedzonej jeszcze przez ///MForum lokalizacji.

Do następnego razu.

Ciao.

Pablo
www.mforum.com.pl
Zauważyłeś problem z forum? Napisz od mnie PW!

Awatar użytkownika
Maros
Posty: 2546
Rejestracja: ndz paź 08, 2006 23:00
Auto: M5F10, M3E92, M3E46
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: M Track Days by Pablo

Post autor: Maros » czw wrz 25, 2008 21:37


///MTrack Day 21/09/2008


„Papier, kamień, nożyce” to gra popularna w wielu krajach świata. Polega na jednoczesnym pokazaniu ręką pewnego znaku przez dwóch graczy lub kilku. Możliwe są trzy znaki: papier, kamień i nożyce. Papier owija kamień; kamień łamie nożyce, a nożyce przecinają papier. Zgodnie z tą interpretacją wygrywa ten z graczy, który pokaże znak dominujący w zaistniałym układzie (parze) - papier wygrywa z kamieniem, kamień wygrywa z nożycami, nożyce wygrywają z papierem. Można więc powiedzieć, że jest to w pewnym sensie gra losowa. Tym razem miała ona zdecydować kto zostanie śmieciarzem roku i wywiezie wszystkie śmieci zebrane na Mtrack Day’u z terenu imprezy. Podtrzymując świetną ostatnio pasję w grach losowych, przegrałem i tym razem, więc zmuszony byłem zapakować wór śmieci do czarnej śmieciarki marki bmw. Tak skończył się ten jakże udany dzień…

A rozpoczął się on bladym świtem w okolicznościach przyrody raczej nie przypominających złotej polskiej jesieni. Po krótszej, bądź dłuższej (w zależności od tego skąd kto dojeżdżał) podróży, deszcz i przenikliwe zimno panujące w naszym kraju od kilku dni przywitały uczestników z całej Polski na wschodnich terenach przygranicznych. Tym razem, na kolejny Mtrack Day, Mforum wybrało nową, nie odwiedzona jeszcze lokalizację – lotnisko w uroczej miejscowości Biała Podlaska. Obiekt ten szczyci się najdłuższym pasem startowym w Polsce więc zapowiadało się interesująco.

Zimno i deszcze nikogo nie wystraszyły więc w Białej zameldowała się liczna grupa samochodów ze znaczkiem ///M. Osobne słowa należą się jedynemu autu bez znaczka ///M, nawet nie będącemu produktem grupy BMW, oraz jego kierowcy. Mowa oczywiście o niezniszczalnym Volkswagenie Transporterze oraz o jego niezniszczalnym kierowcy Os_ie. Auto zorganizowane przez Sytego, ochrzczone jako BangBus, pełniło, zgodnie ze swoją nazwą, rolę transportera dla kół, podnośników, namiotu, tablicy, pachołków itd. – czyli wszystkiego co jest niezbędne na Mtrack Dayu a z transportem czego były zawsze kłopoty. Bus był prowadzony przez nieustraszonego kierowcę - Os_a - któremu nie straszne były takie drobne mankamenty BangBusa, jak słabo działające wycieraczki czy usterka wskaźnika poziomu paliwa. Największym zdiagnozowanym przez Os_a problemem było to, że BangBus bardzo niechętnie „szedł bokiem”. Pomijając tę jakże istotną wadę konstrukcyjna, auto sprawiło się doskonale, natomiast o wiele lepiej sprawił się kierowca, który poświęcił wolny dzień aby pomóc w transporcie sprzętu oraz w układaniu trasy. Wdzięczność uczestników Mtrack Day nie ma granic!

Teren lotniska, który mieliśmy do dyspozycji przytłoczył nas swoim ogromem. Stojąc na końcu pasa startowego nie widać było jego końca a opuszczone budowle i pomieszczenia nadały lotnisku specyficznego klimatu. Przebiegające tu i ówdzie na wpół zdziczałe psy oraz ochroniarz pojawiający się nie-wiadomo-skąd budowały nastrój grozy i przez chwile mogliśmy się poczuć jak na planie filmu z Hollywood. A może Bollywood.

Biorąc pod uwagę trudne warunki atmosferyczne, trasa została ustawiona tak aby przejazd był możliwie bezpieczny, wykorzystując jednocześnie teren lotniska dający możliwości ustawienia szybkich odcinków. Próba była techniczna, z kilkoma trudnymi, zaskakującymi zakrętami.

Przez pierwszą połowę dnia nasz forumowy namiot zapewniał schronienie uczestnikom Mtrack Daya, zresztą 15 osób stojących bez ruchu pod namiotem wyglądało dość komicznie. Padający deszcz początkowo osłabiał trochę morale uczestników, ustawianie trasy trwało odrobinę dłużej niż zwykle, zresztą tak jak zmienianie kół w padającym na głowę deszczu.
Pierwszy zawodnik wyruszył na trasę dopiero około godziny 13! Później wszystko szło już bardzo sprawnie, jak zwykle czasu i możliwości do jazdy było aż nadto. Wraz z upływem czasu trasa robiła się coraz bardziej sucha, więc i czasy uzyskiwane przez kolejnych zawodników ulegały poprawie.

Nawierzchnia lotniska zapewniała dość dobrą przyczepność. Mieszanka powierzchni asfaltowej oraz płytowej zapewniała różnorodność i nie pozwalała na popadanie w rutynę podczas przejazdów. Zgodnie z tradycją najlepszy czas uzyskał Maros, chociaż tym razem przyszło mu to z trudnością i walka była bardziej wyrównana. Generalnie trzeba powiedzieć, że poziom uczestników cały czas rośnie, dość powiedzieć, że rok wcześniej właściwie nikt nie zabierał na Mtrack Day dodatkowych zestawów kół, teraz zapasowe koła z trudem zmieściły się do BangBusa a wybór ogumienia zadowoliłby każdego. Można wybierać w zestawach 18-to lub 19-to calowych zaopatrzonych w zwykłe ogumienie drogowe, slicki, bądź slicki deszczowe. Prawdziwy wyścig zbrojeń.


Idzik tym razem znowu nie spalił opon, nawet nie jeździł na czas. Za to przywiózł do Białej Podlaski grilla, kiełbasę, ketchup i Szczepa. Kolejność nieprzypadkowa.

Cube-k i Gizmuf byli. Sami. To znaczy później przyjechał ich odwiedzić Tadzio. Nie wiem co o tym sądzić.

Maros przywiózł jakieś 40 kompletów slicków. Matej też. Co prawda leje od 10 dni ale nadzieje mieć trzeba.

SyTy w połowie dnia pojechał na myjnie (?). Rzeczywiście, jak wrócił auto było czyste, jest jednak jedno ale…. Co robi SyTy jak nie widać go przez 5 minut? No, co?? :mrgreen:

Pojawił się także tom-kulturyści. Już drugi raz w tym roku! Śrubuje rekord.

Mateush kupił z forumowego budżetu fotokomórkę. Bardzo przydatne urządzenie, można mierzyć czasy siedząc sobie wygodnie nawet 50 metrów od linii startu/mety. Tania nie była, za to była duża. Jakby jeszcze działała to już w ogóle byłoby super.

Najważniejsze jest jednak to, że mimo dość egzotycznych (wszystkich bez wyjątku, ze szczególnym wskazaniem na Marosa) uczestników, spotkania Mforum mają charakter bardzo koleżeński, rzekłbym nawet, że niemal rodzinny. Brak konfliktów, bójek, awantur i innych burd bardzo mnie dziwi. Czuje się na tych spotkaniach niemal jak nie w Polsce, ludzie sobie pomagają, są cierpliwi, wyrozumiali, mili dla siebie, nikt nie narzeka, wszyscy uśmiechnięci cały dzień – to wszystko czasami zmusza mnie do refleksji – gdzie są ci stereotypowi właściciele bmw? Gdzie nasze typowe narodowe przywary? Gdzie zawiść? Gdzie lenistwo? Gdzie narzekanie? Aha, no tak, Bombla nie było :-P .

Właściwie to staje się coraz trudniejszym komentowanie kolejnych Mtrack Dayów, zdaję sobie doskonale sprawę, że takie stwierdzenia jak „najlepszy Mtrack w historii”, „ nigdy nie było lepiej ustawionej trasy”, „świetna lokalizacja, znakomita trasa”, wydają się wyświechtane i sztampowe, jednak moi drodzy czytelnicy – jest to prawda. Każdy kolejny Mtrack Day stawia poprzeczkę coraz wyżej! Mam wrażenie, że nikt nigdy nie wyjechał z naszego cyklicznego spotkania na torze rozczarowany, nikt nigdy nie był niezadowolony z ustawionej trasy, faktem jest, że uczestnicy chętnie wracają i przyjeżdżają nawet z bardzo odległych części naszego kraju. Co więcej, bardzo często użytkownicy forum dopytują się o termin i miejsce kolejnego spotkania. Czy to już sukces? Czy można już spocząć na laurach? Nie moi drodzy! To tak naprawdę dopiero początek. Chyba mogę zapewnić wszystkich, że Mforum zamierza nadal zaskakiwać uczestników spotkań na torze. Nic nas nie powstrzyma, ani brak torów, ani pogoda, ani tykające silniki. Amen.

Czasy dostępne na forum. Zdjęcia by Szczep będą dostępne w galerii

Do zobaczenia następnym razem. Już w przyszłym miesiącu.

Ciao.

Pablo

Awatar użytkownika
Maros
Posty: 2546
Rejestracja: ndz paź 08, 2006 23:00
Auto: M5F10, M3E92, M3E46
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: M Track Days by Pablo

Post autor: Maros » pn paź 27, 2008 19:06

///MTrack Day 26/10/2008

„Powrót Mechagodzilli”, „Powrót Jedi” czy „Powrót Pippi” to tylko wybrane tytuły dzieł światowej kinematografii opowiadające o wielkich powrotach. To filmy odwołujące się do przyzwyczajeń widzów do swoich bohaterów, ciekawych jak potoczą się ich dalsze losy. Jak wiadomo, widz zżyty z bohaterem swojego ulubionego filmu chętnie oglądnie jego dalsze przygody, będzie czekać cierpliwe na ich kolejne odsłony nawet kilka lat. A gdy już film ujrzy światło dzienne, z radością, zapłaciwszy słono za bilet, pójdzie do kina. I nawet gdy akcja nie będzie tak wartka jak dawniej, gdy scenariusz będzie miał wady nieznane w części pierwszej, radość z zobaczenia nowych przygód bohatera będzie wielka i przesłoni wszelkie mankamenty opowiadanej historii czy jakości reżyserii.

No tak, ale jaki to wszystko ma związek z Mtrack Dayem? Otóż ma. Bowiem na piętnastym już spotkaniu na torze miłośników marki BMW ///M mieliśmy do czynienia z takim właśnie powrotem. Powrotem, który był o tyle niespodziewany co oczekiwany.
Od dawna wydawał się jakby nieobecny, przygaszony, nie był sobą. Ale wrócił. Jest. Taki jak kiedyś. Może nawet bardziej widowiskowy i skuteczny. Oto on. Bombel The GumaDestroyer.

Ale od początku… Piętnasty Mtrack Day miał miejsce na lotnisku w Modlinie. W miejscu, które odwiedzamy bardzo chętnie, głównie z powodu możliwości ustawienia ciekawych tras ale także z powodu lokalizacji, która daje mniej więcej równe szanse dotarcia zawodnikom z krańcowych zakątków Polski. Dość powiedzieć, że najbardziej oddalonych od siebie uczestników Mtrack Dayów dzieli 600 km! Najważniejsze, że tym razem wszyscy spotkali się w Modlinie.

Generalnie scenariusz dnia nie odbiegał od poprzednich spotkań na torze, czyli najpierw zbiórka w wyznaczonym miejscu i później powolne przemieszczenie się w grupie w kierunku Modlina. Tym razem jednak niektórym doszło do planu dnia poranne ładowanie BangBusa, który okazał się być raczej BangTruckiem.

Po dotarciu na miejsce, przedarciu się przez zasieki ochrony lotniska oraz ustaleniu miejsca startu/mety, zawodnicy rozpoczęli rytuał zmiany kół. Stała ekipa natomiast wyruszyła na trasę w celu ustawienia toru.

Tym razem ustawienie trasy poszło niespodziewanie sprawnie i już przed południem rywalizacja trwała w najlepsze. U wszystkich, no prawie wszystkich…., widać stały postęp w technice jazdy, różnice w czasach między zawodnikami staja się coraz mniejsze. Pogoda dopisała, było chłodno ale bardzo słonecznie. Czas umilały, jak zwykle w Modlinie, startujące i lądujące przez cały dzień samoloty.

Jako, że część uczestników zakłada na koła opony typu slick, więc dość trudnym staje się porównywanie czasów ale szczerze trzeba powiedzieć, że rywalizacja o najlepszy czas zaczyna schodzić na trzeci plan. Na pierwszy jest oczywiście możliwość spotkania towarzyskiego. Na drugim jest od jakiegoś czasu grill.

Cieszy fakt, że na każdym wyjeździe pojawiają się nowi uczestnicy chętni zapoznać się z samochodem i jego możliwościami na terenie umożliwiającym sprawdzenie ograniczeń sprzętu i swoich ale zarazem gwarantującym bezpieczeństwo. Jak zwykle w przypadku debiutantów, około południa zaczyna się okazywać, że przydałyby się zapasowe koła. No niestety, ( dla Bombla – na szczęście..) opony w takich warunkach bardzo szybko znikają, a robią to jeszcze szybciej jeżeli im się trochę w tym pomoże ( jakby ktos nie wiedział jak, to Bombel organizuje specjalne kursy w tym zakresie).

Jak się okazało, 69Grzesiek chyba przywiózł ze sobą zapasowe koła gdyż większość czasu pastwił się nad oponami. Walka była nierówna i opony przegrały. Wyjątkowo nie z Bomblem.

Maros jak zwykle ostatnio miał 43 komplety slików. Miał też zderzak. Wygląda jak nówka. Słowo. Nie tylko nie był nigdy załamany, na dodatek Bombel go nie spalił.

AdamF był na Mtrack Dayu nie pierwszy raz. Pierwszy raz natomiast skończyły mu się opony. Jest wyraźny postęp. Sam je spalił, bez pomocy Bombla.

Był Batman. Nie było Robina. Superman się spóźnił. A Spiderman zabłądził. Zmylił go dym ze spalarni Bombla.

Koki tym razem spędził dzień bez Sytego. Nie wiem jak to znosił ale chyba nienajlepiej bo ciągle mówił coś o pięćdziesięciu złotych. I o pałce. Bombel chyba spalił tę pałkę.

Cubek przyjechał płonącym samochodem. Jedna ręką prowadził a w drugiej trzymał gaśnice. A to dlatego, że akurat miał rękę wolną bo przyjechał bez panny. Gaśnica trochę zaskoczyła Bombla.

Bombel palił gumy, najpierw swoje, potem moje, a później znowu swoje. Dużo gum. Podobno widziano go w późnych godzinach wieczornych w Brwinowie gdzie zatrzymał się w drodze powrotnej. Kiedyś na wiadukcie w Brwinowie był napis „Brwinów – miasto seksu i biznesu”. Hmm...

Allcar przywiózł urządzenia diagnostyczne. Ale ich nikomu nie pokazał bo się bał że mu Bombel zabierze i spali.

I gdy już wszystkie opony zostały spalone, nadciągający zmrok przypomniał entuzjastom ///M, że wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Jak wiadomo dni robią się coraz krótsze, więc i czasu na zabawę coraz mniej. Upływające bezlitośnie godziny płoszyły kolejnych zawodników, którzy zmierzali do ogrzanych domostw. Pod koniec dnia pozostało tylko zebrać pachołki, zapakować dobytek na BangTrucka i wyruszyć w drogę powrotną po wyjątkowo wyboistej drodze Warszawa-Gdańsk.

No cóż.. kolejny Mtrack Day za nami. Po raz kolejny lista startowa zapełniła się w rekordowym tempie i to pomimo dość późnego jej ogłoszenia. Jak widać głód jazdy nikogo nie opuszcza, jestem pewien, że będzie go można nadal zaspokajać w miłym towarzystwie Mforum. Wydaje się, że udało się stworzyć coś co swoją regularnością i częstotliwością organizowania spotkań w celu doskonalenia jazdy może stanowić wzór do naśladowania dla innych.

Najważniejsze je to , że znowu wszyscy uczestnicy wyglądali na bardzo zadowolonych, pogoda dopisała, trasa świetna, towarzystwo zrelaksowane i dobre potrawy z grilla. Ta oto uniwersalna recepta na udany wolny dzień ponownie sprawdziła się w 100%. Przed nami zbliżający się wielkimi krokami sezon zimowy. Oczywiście nie ma mowy o żadnej zimowej przerwie, wszyscy mamy nadzieje na Mtrack Day w scenerii prawdziwie zimowej, na śniegu. Niestety nie było to nam dane w zeszłym roku, w tym roku musi się udać. Ciekawe czy na śniegu da się spalić opony. Wierzę w Ciebie Bombel. Dasz rade.

Aha, dla zainteresowanych - prawidłowa kolejność epok literackich to: średniowiecze, renesans, barok, oświecenie, romantyzm, pozytywizm, Młoda Polska, XX-lecie międzywojenne, współczesność.

Zdjęcia jak zwykle robił fotograf światowej sławy Szczep. Będą dostępne w galerii….kiedyś.

Czasy na forum.

Do zobaczenie niebawem na kolejnej imprezie.

Ciao.

Pablo
www.mforum.com.pl.

mateush
Site Admin
Posty: 1246
Rejestracja: pt paź 06, 2006 18:53
Auto: 997TT
Lokalizacja: Warszawa

Re: M Track Days by Pablo

Post autor: mateush » wt gru 02, 2008 01:16

///MTrack Day 30/11/2008

Ułeż, Lublin, Modlin, Modlin, Ułęż, Biała Podlaska, Modlin, Ułęż. Cztery obiekty, osiem terminów, osiem weekendów, osiem Mtrack Dayów. Tak wyglądał rok 2008 z perspektywy Mforum. Czy był to rok udany? Jak zwykle nie ma jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie.

Kurtyna po ostatnim Mtrack Dayu w 2008 roku opadła w Ułężu. Po raz kolejny obiekt ten zapewnił nam świetne warunki do jazdy w bezpiecznych warunkach po urozmaiconej trasie. Cześć uczestników miała nadzieję na jazdę w prawdziwie zimowych warunkach, znów jednak śniegu zabrakło i jazdy odbywały się scenerii prawdziwej złotej polskiej jesieni. W takich to okolicznościach przyrody… i tego…niepowtarzalnej.. powstała według mnie jedna z najbardziej wymagających tras w historii Mtrack Dayów. Długa, momentami bardzo szybka, i bardzo techniczna trasa nie wybaczała wielu błędów. Podchwytliwe zakręty, szybkie łuki i częściowo mokry tor jazdy wymagał maksymalnej koncentracji od startu do mety.

Jako że dzień jest już krótki, poranna zbiórka miała miejsce o porze znanej tylko górnikom udającym się na poranną szychtę. Jednak, co warto podkreślić, większość uczestników wykazała się dużą dyscypliną i pojawiła się na miejscu zbiórki punktualnie. No, oprócz Mateja, który nie ma zegarka, co jest zrozumiałe, w końcu doganiający nas ogólnoświatowy kryzys zaciska pętle na szyi nawet najzdolniejszym inwestorom.

Zgodnie ze stałą rutyną wyjazdów Mforum, po przybyciu na lotnisko rozpoczęły się przygotowania do jazd. Trasa została ułożona w bardzo sprawnym tempie, udało się to zrobić zanim jeden z uczestników zdążył zmienić koła w swoim samochodzie! No, dobra, to nowy uczestnik…ale powolny…

Lista uczestników tym razem nie była imponująca. Niestety, awarie, i nie tylko, zebrały swoje żniwo. Os nadal dopieszcza swoja maszynę, Tygrysio zdążył akurat zostać tatą, Bombel po spaleniu wszystkich gum nie zdążył usunąć awarii w swoim bolidzie, Cebul nic nie zdążył. Dwaj ostatni byli przez chwilę obecni na ostatnim w 2008 Mtrack Dayu.
W sumie pojawiło się 11 samochodów, co pozwalało na płynną jazdę i krótkie przerwy między przejazdami. Nikt nie powinien odczuwać niedosytu, możliwości do jazdy było dużo.

Grzesiek 69 znowu wstał w środku nocy aby pojawić się na naszym spotkaniu i należą się mu wielkie brawa za cały rok. Odległości, które miał do pokonania na tegoroczne spotkania nie mają sobie równych wśród innych uczestników spotkań Mforum. Mimo to pojawiał się regularnie. Brawo i tak trzymać w 2009!

Maros jak zwykle nic nie złamał, nie zepsuł i nic mu nie wybuchło. W szczególności nie złamał zderzaka. Na tego typu plotki spuśćmy kurtynę. Kurtynę milczenia oczywiście.

Po raz pierwszy we właściwym samochodzie pojawił się msjk. Ładny czerwony lakier Imola Red robi wrażenie. I w ogóle nie przypomina wozu strażackiego. Liczymy na aktywniejsze uczestnictwo w przyszłym roku.

Idzik był z tatą. Tata Idzika był z grillem. Trzeba przyznać że radził sobie z nim dzielnie. Wygląda na to, że stanowisko kuchcika Mforum mamy obsadzone.

LoneWolf. No cóż…początki są trudne. Głowa do góry, będzie lepiej. Albo i nie.

Jackson był razem ze swoja brodą. Tak, z legendarną brodą jacksona. Dobrze że brama wjazdowa na lotnisko była zamknięta bo wszystkie mieszkanki Ryk i Garwolina byłyby w niebezpieczeństwie.

Tym razem zabrakło fotokomórki, czasy więc były mierzone w tradycyjny sposób, stoperem. Co ciekawe tym razem Maros zajął ostatnie miejsce, jako że nie ukończył żadnego przejazdu. Jak widać, gdy trasa jest trochę trudniejsza i tor nie jest całkowicie suchy pojawiają się problemy . I nie pomógł ani kompresor, ani zderzak, ani dyfuzor. Ani kurtyna.

Ponieważ pogoda dopisała i jedzenie smakowało, to i humory były dobre więc dzień upłynął w świetnej atmosferze. No cóż, specyficzne poczucie humoru panujące na spotkaniach MForum nie pozwala na chwilę nudy i stanowi nie lada wyzwanie dla nowych uczestników. Czasami naprawdę ciężko jest zrozumieć o czym akurat jest mowa i wydaje się niemożliwym wejście w klimat rozmowy ale o dziwo wszyscy wydaja się świetnie z tym sobie radzić. Oprócz Cebula.

Jak wiadomo w o tej porze roku dzień nie należy do najdłuższych więc dość wczesnym popołudniem, przy powoli zapadającym zmroku nadszedł czas na zebranie pachołków, spakowanie całego dobytku Mforum i podróż powrotną do domów. Kolejny, już szesnasty Mtrack Day dobiegł końca i bogatsi w nowe doświadczenia zostawiamy chyba ulubiony przez wielu obiekt w Ułężu z nadzieją na powrót tam w najbliższym możliwym terminie.

A wszystko to, czyli prawie comiesięczne wyjazdy na różne obiekty w całej Polsce, nowo poznani ludzie, podnoszone umiejętności jazdy i naprawdę udane dni, wśród - chyba można już powiedzieć - dobrych kolegów, drugi już rok organizowane jest przez naszego admina, założyciela forum - mateusha. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to dzięki jego zaangażowaniu i skutecznej walce z często tkwiącymi jeszcze mentalnie w poprzednim systemie zarządcami lotnisk i torów mamy okazje do prawie comiesięcznych zmagań na torach.

No cóż, rok 2008 dobiega końca. Drugi już rok podnosimy swoje umiejętności, widać stały postęp w umiejętnościach prowadzenia samochodu. Trasy są coraz lepsze, wszyscy jeżdżą coraz szybciej. Co najważniejsze, udaje się zachowywać bezpieczeństwo, nigdy w trakcie Mtrack Daya nie doszło do żadnego poważniejszego uszkodzenia samochodu, nikt nie odniósł żadnej kontuzji, wszyscy z niecierpliwością czekają na kolejne spotkanie. Widać także postęp w przygotowaniu samochodów - modyfikacje zawieszeń, hamulców czy też planowane zwiększanie mocy – to wszystko pozwala patrzeć w przyszłość z optymizmem. Rok 2009 zapowiada się znakomicie. Jako że samochody spod znaku M staja się coraz bardziej dostępne należy się spodziewać stale rosnącej liczby użytkowników forum, a co za tym idzie rosnącej frekwencji na spotkaniach na torze. Oby tak było, i oby podsumowanie roku 2009 obfitowało w entuzjastyczne komentarze na temat naszych sportowych osiągnięć.

Jak więc odpowiedzieć na pytanie postawione na początku? No właśnie, czy to był rok udany dla naszego forum? No cóż, pewnie z czystym sumieniem i z uśmiechem na twarzy dałoby się odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Pewnie dałoby się…ale jak to często bywa niestety nie jest to takie oczywiste. Otóż tym co nie pozwala na tak jednoznaczną odpowiedź jest jedna absencja na ostatnim Mtrack Dayu. Tak, wiem, że wszyscy którzy byli na liście uczestników pojawili się w Ułężu. A jednak kogoś tam zabrakło. Zabrakło tego charakterystycznego wschodniego akcentu zaciągającego końcówki słów. Zabrakło tego ciągłego uśmiechu i z tym właśnie uśmiechem wielu porad dawanych zatroskanym o swoje maszyny właścicielom M3, głownie modelu e36. Niestety, beemek, bo o nim mowa odszedł na zawsze i nie pojawi się już nigdy na żadnym naszym spotkaniu na torze. Ale mam wrażenie, że mimo to zawsze będzie tam obecny. Będziemy pamiętać.

Dziękuję wszystkim za udany rok. Do zobaczenia na następnej imprezie już w roku 2009.

Ciao.

Pablo
www.mforum.com.pl
Zauważyłeś problem z forum? Napisz od mnie PW!

Awatar użytkownika
Maros
Posty: 2546
Rejestracja: ndz paź 08, 2006 23:00
Auto: M5F10, M3E92, M3E46
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: M Track Days by Pablo

Post autor: Maros » pn kwie 06, 2009 23:16


///MTrack Day 05/04/2009

Witam wszystkich w Nowym Roku!! Taa, powiecie..obudził się…. No coż, prawdą jest, że autor tego tekstu zawitał na Mtrack w roku 2009 z niejakim opóźnieniem, absencją swą zasmucając większość uczestników styczniowych i lutowych spotkań na torach. Taa, powiecie… zasmucił…

Od ostatniego spotkania na torze z perspektywy autora minęło sporo czasu ale nie znaczy to, że był to czas zmarnowany przez Mforum. W tym właśnie czasie odbyły się dwa spotkania na torze – w Lublinie i Modlinie – ze sporą liczbą nowych uczestników spragnionych sportowych emocji i szukających możliwości podniesienia umiejętności prowadzenia samochodu. Odbyła się także jakże przemyślana i w pełni profesjonalnie przeprowadzona akcja stworzenia i dystrybucji pierwszego kalendarza Mforum.com.pl gdzie każdy, podkreślam, każdy z pierwszych członków forum miał możliwość wpłynięcia na kształt i zawartość kalendarza. Naprawdę, w efekcie tej akcji, wszyscy mogli poczuć się ważnymi członkami forum, niemalże rodziną, kształtując kalendarz wedle swoich upodobań i gustów. To będzie procentowało w przyszłości. Dobra robota!

Trzecie spotkanie na torze w roku 2009 – i dziewiętnaste w ogóle (!!!) - odbyło się na znanym już obiekcie w Białej Podlaskiej (tak, tak, mam już słownik..). Tym razem nie było deszczu, śniegu i innych utrudniających życie warunków pogodowych, kwiecień przywitał uczestników niemal letnią pogodą, wysoką temperaturą i słońcem w ilościach hurtowych.

O dziwo, mimo pięknej pogody i dogodnego terminu frekwencja nie należała do najwyższych, pojawiło się w sumie osiem samochodów ale w tym jeden, który zasługuje na specjalną uwagę. Samochód, którym przybył Maros sprawdzał się bowiem w wielu rolach – jako transporter dobytku forum, jako wóz serwisowy służący do rozstawiania trasy oraz jako profesjonalny bolid wyścigowy. No i trzeba przyznać, że jego kierowca był dla autora wyrozumiały, ty…..

Teren lotniska, jak wiadomo, jest gigantyczny, trasa próby mogła więc obejmować tylko jego niewielką część, jednak wydaje się, że była ustawiona w sposób optymalny, zawierając odcinki bardzo szybkie ale także i takie, które zmuszały zawodników do koncentracji i wykazania się skomplikowanymi technikami jazdy zwanymi popularnie jako hamowanie i skręcanie. Powiedzmy, że różnie z tym było…No coż, ilość prób całkowicie nieudanych, wymagających wręcz ponownego startu była rekordowa. Celował w tym jeden z nowych uczestników. Tak, oczywiście mowa o specjaliscie od „ostatniego razu”.

Maros jak wiadomo wysłał swoje M3 nie-wiadomo-gdzie, w celu dokonania w nim kolejnych przeróbek. I oczywiście nie chodzi tu o wysłanie samochodu do Monachium w celu perfekcyjnego sklejenia zderzaka, który nigdy nie pękł. No bo wiadomo, że nie pękł. Przybył Maros tym razem swoim drugim bolidem wyścigowym, nawet w podobnym kolorze do pierwszego. Generalnie to właściwie prowadził się nawet podobnie. I zderzaka też nie miał pękniętego. Chodzi oczywiści o e61 520d. Tak, ja wiem, że to jest szybki diesel. No ale żeby okazał się szybszy od znaczącej liczby samochodów spod znaku M to jest pewna niespodzianka. Hmm.

Szczepa nie było. Idzika nie było. Grilla nie było. Idzik i Szczep podobno uczyli się do klasówki z polskiego. Grill się pewnie nie uczył ale szanse na dobrą ocenę ma pewnie większą niż Idzik i Szczep.

Był boogie. Zwany w niektórych kręgach kudłatym. Zrobił jakieś 250 zdjęć. Z tego 7 zdjęć zawiera samochody. Pozostałe zawierają panią fotograf w czerni .

Kołek. Taa, to osobna historia. Przyjechał pięknym samochodem, prawdopodobnie jednym z bardzo niewielu sedanów M3 z aktualnego typoszeregu e9x. Pewnie w domu powiedział, że jedzie na tor „ostatni raz”.

Mniej więcej w połowie dnia na horyzoncie lotniska pojawiło się coś żółtego. Zbliżało się i rosło błyskawicznie w oczach. W oczach uczestników Mtrack Daya pojawiła się niepewność. Czyżby jakieś ferrari…może lamborghini… nieeee, to on, szczytowe osiągnięcie myśli motoryzacyjnej – VW Transporter. W ten oto sposób Bombel pojawił się na pierwszym dla siebie Mtrack Dayu w 2009 roku. Oczywiście VW był tylko narzędziem, przyciągnął bowiem na lawecie całkowicie profesjonalnie przygotowany samochód ze stajni mpowers.pl, czyli M3 sedan Bombel edition. VW przyciągnął do Białej Podlaskiej także Cebula. Niestety nie wiem po co.

Przed przybyciem Bombla uczestnicy pochłaniali już kolejne okrążenia poprawiając swoje czasy, zarysowała się już wstępna klasyfikacja i podział na uczestników lepiej i gorzej radzących sobie z ustawiona próbą. Natomiast po pierwszym przejeździe Bombla trzeba było tę klasyfikacje nieco zmodyfikować. Dość powiedzieć, ze Bombel jadą spokojnie, żeby nie powiedzieć dość luźno, osiągał czasy do których żaden z pozostałych uczestników nie mogł się zbliżyć nawet omijając niektóre słupki. Tak moi drodzy, tym razem nie wygrał Maros. Najwidoczniej osiadł na laurach i zgubiła go zbytnia pewność siebie. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że gorsze czasy osiągał tym razem przez pęknięty zderzak ale nie zostało to potwierdzone. Bo zderzak nie był nigdy pęknięty.

Wiosna w tym roku piękna, dzień coraz dłuższy więc i upływał w miłej atmosferze. Pośród odgłosów piszczących opon i zapachu hamulców mijał kolejny już dzień spod znaku Mforum. Trzeba przyznać, że cieszy fakt, że stale pojawiają się nowi uczestnicy, widać że idea organizowania wspólnych wyjazdów w celu doskonalenia umiejętności prowadzenia samochodu trafiła na podatny grunt. Już od dwóch lat wspólnie odwiedzamy niezbyt liczne obiekty nadające się do tego celu w Polsce. Miło wiedzieć, że liczba fanów, wręcz fanatyków literki M w Polsce rośnie, i rośnie także różnorodność samochodów posiadanych przez użytkowników Mforum.

Bo kto jeździ M? No właśnie…
Wspólna pasja. Atmosfera. Humor. Otwartość. Koleżeńskość. To cechy większości uczestników wyjazdów Mforum. Czy to w skrócie odpowiada profilowi właściciela M? Trudno powiedzieć, na pewno odpowiada to cechom właścicieli tych samochodów pojawiających się na naszych wyjazdach, oczywiście nie licząc Cebula. A inni? A są w ogóle jacyś inni?

No coż, smutne ale prawdziwe, kolejne już spotkanie dobiegło końca. Po całym dniu jazdy każdy miał prawo czuć się zmęczony, więc po sprawnym zebraniu całego dobytku forum wyruszamy w drogę do domu, już podczas drogi zastanawiając się gdzie i kiedy spotkamy się ponownie. Bo o tym, że każdy uczestnik chce jak najszybciej ponownie wybrac się na Mtrack Day wiadomo nie od dziś.

Ciao.

Pablo
www.mforum.com.pl

Awatar użytkownika
Maros
Posty: 2546
Rejestracja: ndz paź 08, 2006 23:00
Auto: M5F10, M3E92, M3E46
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: M Track Days by Pablo

Post autor: Maros » wt kwie 27, 2010 15:30

Bombel pisze:Jako, że Pablo jest chwilowo nieobecny to pozwoliłem sobie napisać, jak moimi oczami wyglądał ten MTrack ;)


Jako naczelny bezrobotny kraju, forum i w ogóle całego wszechświata, który pobudkę przed naturalnym otwarciem powiek uważa za największą karę w życiu, postanowiłem się zbuntować i choć raz przyjechać na mtrack, delikatnie rzecz ujmując, spóźniony…

No bo trudno się nie spóźnić, kiedy zbiórka pod bramą docelowego obiektu jest umówiona na 9 rano, a ja umawiam się z innym śpiochem o 9 rano na stacji benzynowej położonej nieopodal (jakieś 110km) od celu naszej podróży i żeby tego było mało spóźniam się dobre 20 minut. No i nie pomyślcie sobie, że jestem niepunktualny, czy coś, ale wyjazd o 9 był zaplanowanym działaniem, typowym dla naczelnego opierdalacza, bo w Ułężu przecież trzeba ustawiać trasę i nie daj Bóg być punktualnie, bo jeszcze jest ryzyko, że przy niedzieli zaprzęgną człowieka do pracy…
Kolejne 20 minut spóźnienia było spowodowane niestety już nie przeze mnie, a przez nie wiem kogo, wiem natomiast jedno, ten ktoś zapomniał zatankować mojego M5 albo co gorsza wyjeździł resztkę paliwa poprzedniego dnia. Co za łobuz. Na szczęście paliwa zabrakło po przejechaniu jakichś 500m, więc spacer był krótki…

No dobra do rzeczy.
Po zatankowaniu wozu i spotkaniu z innym śpiochem postanowiliśmy nadrobić straty i za jakieś 45 minut byliśmy u celu. Co dziwne, nikt nas nie wyprzedził…

Dojechaliśmy na miejsce. Przy bramie wjazdowej czekaliśmy dobry kwadrans na to, aż ktoś z organizatorów i podjeżdżających do nas zorientuje się, że my jednak potrafimy odsunąć bramę, tylko jest ona zamknięta na klucz, co nam to skutecznie uniemożliwia.

W międzyczasie pod bramę podjeżdżali do nas jacyś ludzie. Najpierw podjechał Tygrysio z Robertem, skręcił dwa bączki i odjechał, potem podjechał Idzik, chyba ze Szczepem, próbował skręcić bączka, ale zapomniał wziąć z domu m3 i nie wyszło. Wyszło natomiast Marosowi, a dokładniej rzecz ujmując dzień wcześniej wyszło mu bokiem, oczekiwane chyba z rok, strojenie najszybszego formowego auta, bo M3 umarło i przyjechał na prawym z Osem.
Tak!!! Z Osem, tym samym Osem, który kiedyś z nami jeździł na MTrack Day’s. Zakupił sobie piękne M5, które, podobnie jak M3 Marosa, nie miało nigdy uszkodzonego przedniego zderzaka, nigdy. Ale najważniejsze, że jego M5 było bardzo szybkie na prostej, wyprzedzało mnie za każdym razem, może dlatego, że ma poliftowe lampy, a jak powszechnie wiadomo poliftówki są szybsze… Na szczęście, jak się później okazało, moja była popsuta, pewnie popsuł mi ją ten sam ktoś, kto wyjeździł mi resztki paliwa.

Kiedy wreszcie doczekałem się na upragnione klucze i wjechałem do Pit Lane ujrzałem widok, jakiego na Mtracku już dawno nie było. Kilkanaście emek. Sporo już nam znanych, ale kilka nowych. Najbardziej mnie zdziwiła nowa emka naszego administratora, która była stylizowana na audi. Oszukał prawie wszystkich, ale nie mnie, bo jak wiadomo mnie się nie da oszukać i już z daleka poznałem typowy dla M3 kolor Laguna Seca… Fajny wóz, idealnie wkomponował się w M-scenerię i w ogóle się nie wyróżniał. Co złośliwsi mówili na ten samochód Gay Car Of The Year, ale to pewnie z zazdrości.

W miejscu tym należałoby zacytować Jacksona, który zawsze twierdził, że przedni napęd jest dla dziewczynek, tylny dla prawdziwych facetów, a 4x4 jeżdżą delikatnie rzecz ujmując homoseksualiści.

Na szczęście wszyscy MTrackowicze jak sama nazwa wskazuje jeżdżą tylko, M3, M5 i S5.
Jakoś przed 11 zaczęliśmy jeździć, a niektórzy zaczęli pić, o 11.15 Maros miał już chyba ze 4 promile i tym razem Idzik go nie zawstydził, ale za to było śmiesznie. Rozpoczęły się jazdy na czas, prym od samego początku wiódł nasz nadworny dostawca kurczaka i karkówki w M3, którego zapomniał, szybki był też Michał w czerwonej E46, ale to na pewno wina, a może i zasługa dziewczyny, z którą przyjechał i po pierwszym prawym zakręcie zamieniał się na miejsca w aucie i to ona robiła za niego całą robotę.
Nie chcę wiedzieć jaki czas zrobiłaby, gdyby od początku siedziała za kółkiem, na pewno zawstydziłaby nas wszystkich, nawet Marosa, mówię oczywiście o jeździe, bo nie znam nikogo kto potrafi upić się tak szybko.

W pewnym momencie użytkownicy M5 E39 postanowili sprawdzić się między sobą na prostej, bo jak wszyscy forumowicze wiedzą auta te, przed liftem i po lifcie, różnią się osiągami. Niestety seria 168 następujących po sobie wyścigów, z zatrzymanego, z rolki, z dwójki i z trójki nie pozwoliła nam stwierdzić czy to jednak po, czy przedliftówki są szybsze. Na pewno najszybsze było Evo Idzika i to zarówno na prostej jak i na krzywej. Jedynie bokiem lepiej jeździł Tiger Woods, ale to chyba ze względu na to, że w skokach w bok ma ostatnio spore doświadczenie…
Od tego latania bokiem zużył pierwszy komplet opon szybciej niż większość z nas zaczęła w ogóle jeździć, ale on jest chyba zboczony albo się nie przyznaje i zarabia na życie jako wulkanizator.
Aaa. I to właśnie wyjaśniłoby skąd Maros miał na sobie strój wulkanizatora…

Uwiecznilibyśmy wszystkie przejazdy na filmie, gdyby Cebul skończył jakąkolwiek szkołę i potrafił odsłonić obiektyw w kamerze. Ba może nawet szkoła nie byłaby potrzebna, gdyby chociaż potrafił myśleć.
Kamera okazała się zbyt trudnym urządzeniem jednak przydał się do obsługiwania, tym razem sprawnej, fotokomórki. Z grzeczności nie powiem jaką częścią ciała ją aktywował, ale wiem do kogo mogą się zgłosić Ci, którzy z niewiadomych dotąd przyczyn nie mieli zmierzonego czasu.

Kiedy minęło południe większość zgłodniała. Idzik wyjął ogromny zapas przygotowanego do grillowania mięsa i okazało się, że oprócz M3 zapomniał wziąć z domu grilla. Na szczęście większość z nas ogląda na Discovery program „Ultimate Survival” i wie jak najlepiej z dostępnych pod ręką rzeczy zrobić użytek. Ja zrobiłem użytek z kluczyków do auta i pojechałem do sklepu kupić to, czego Idzik zapomniał wziąć… Potem dopiero zaczęła się walka o ogień. Okazało się, że grill jest zbyt mały, żeby choć połechtać żołądki każdego z nas. Wygrali silniejsi. I co dziwne nie najważniejsze było to, kto wygrał, bo tak naprawdę wygrał każdy z nas. Każdy kto chociaż raz w życiu wklikał w okno przeglądarki adres www.mforum.com.pl i przyjechał na mtrack, bo spotkania te, to nie tylko jazda, nie tylko samochody, ale to przede wszystkim świetna przyjacielska atmosfera i świetni ludzie, których można poznać po ładnej opaleniźnie w kwietniu i uśmiechniętych mordach, pomimo pustego zbiornika paliwa ;)

ODPOWIEDZ